Andrzej Gąsienica-Samek był liderem ekipy Uniwersytetu Warszawskiego, która jako pierwsza z Polski zwyciężyła w ICPC 2003 w Beverly Hills. To niewątpliwa zasługa prof. Madeya oraz prof. Diksa.
Andrzej Gąsienica-Samek nauczył się programowania w języku BASIC mając zaledwie 9 lat, w czym duża zasługa jego ojca. Pierwsze sukcesy w konkursach programistycznych przyszły bardzo szybko. Już w wieku 14 lat doszedł do II etapu krajowej Olimpiady Informatycznej dla szkół średnich. W latach kolejnych wygrał ją trzy razy z rzędu. Może się też pochwalić zdobyciem 3 złotych i 1 srebrnego medalu w Międzynarodowej Olimpiadzie Informatycznej (IOI). Plasuje go to na miejscu 8-12 w historii wszechczasów tych zawodów.
Zwycięstwo w ICPC 2003
Obcowanie z innymi utalentowanymi programistami na obozach Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci, którego był stypendystą przesądziły o tym, że postanowił studiować informatykę na UW. Miał tam też okazję poznać się z prof. Janem Madeyem oraz prof. Krzysztofem Diksem. Już na II roku studiów (2000/2001) wraz z Tomkiem Czajką i Marcinem Stefaniakiem przebili się przez eliminacje regionalne ICPC awansując do finałów. Zdobyli srebrny medal zajmując 6. miejsce, co było wtedy najlepszym miejscem UW w historii jego startów. Dwa lata później, gdy Marcina Stefaniaka zastąpił w ekipie z przyczyn regulaminowych Krzysztof Onak ich triumf był bezdyskusyjny. Jako jedyni rozwiązali wtedy 9 zadań z 10.
Comarch
Więcej w konkursach programistycznych jednak już nie startował. Jego zdaniem, służą one jedynie do wynajdywania osób, które są w tym najlepsze. A to niekoniecznie przekłada się na późniejsze sukcesy w biznesie, do czego bardzo go ciągnęło. Mimo, że jeszcze przed zwycięstwem w ICPC odbył w czasie wakacji 3-miesięczny staż na IBM Watson Research Center w USA to wraz z kolegami zrobił też rekonesans, która z dużych polskich firm IT chciałaby go zatrudnić.
Ostatecznie postawił na Comarch, drugą największą wtedy w Polsce firmę programistyczną. Specjalnie dla niego zaoferowała utworzenie specjalnego działu R&D, którego został kierownikiem. Niestety, stworzenie nowatorskiego narzędzia do generowania czytelnych wydruków z plików excelowych nie odniosło wielkiego sukcesu. Kupiło je bowiem tylko kilku klientów. Dlatego też po 3 latach został przesunięty do działu zajmującego się rozwiązaniami dla administracji publicznej i to był dobry pomysł. Rozwiązaniem do wspomagania obiegu dokumentów ich autorstwa Śląski Urząd Wojewódzki chwalił się przez kilka lat. Do czasu, gdy podjęto odgórną decyzję, żeby w administracji nie korzystać z rozwiązań firm prywatnych, tylko państwowych. Jednak Andrzej Gąsienica-Samek już wtedy w Comarchu nie pracował.
Atinea
Rozstanie miało miejsce po 5 latach, ale odbyło się w przyjaźni. Praca w Comarchu bardzo mu się podobała. Była też dobrze płatna, a do tego firma dbała o jego rozwój zawodowy, ale jemu marzyła się własna firma. Postanowił ją założyć z jednym z kolegów z liceum. Z kolei syn Janusza Filipiaka, prezesa firmy Comarch, objął w niej 1/3 udziałów inwestując w nią kilkaset tysięcy złotych.
Nazwano ją Atinea, ale na samym początku nie było do końca jasne, czym ma się zajmować. Dopiero z czasem wyspecjalizowała się w świadczeniu outsourcingowych usług programistycznych. I chociaż rozwija się powoli, to systematycznie. W 2020 r. przychody wyniosły 5 mln zł, z czego 10% zostało przeznaczonych na prace R&D. Cały czas przeżywa jednak różnego rodzaju wzloty i upadki. Kilka lat temu jej największy klient, brytyjska firma o rocznych przychodach powyżej $6 mld, po podziale na dwie mniejsze spółki zrezygnował z jej usług. Mimo to w kolejnym roku spółka osiągnęła takie same przychody jak w roku poprzednim. A na horyzoncie są znaczące wzrosty w kolejnych latach.
Gdy firma powstawała, Andrzej Gąsienica-Samek uważał, że założenie startupu to dla niego najlepsza decyzja biznesowa. Dziś by się jednak na to nie zdecydował. Gdy ją zakładał, na polskim rynku było niewiele firm, gdzie można było dostać ciekawą pracę po studiach IT. Dziś jest zupełnie inaczej, po co więc pakować się w stresy związane z rozwojem własnego biznesu?
InstaLing i InstaKod
Obecnie Andrzej Gąsienica-Samek zatrudnia w sumie 100 pracowników, z czego w Atinei 80. Reszta pracuje w dwóch spółkach zależnych, które wspomagają edukację.
Pierwsza z nich, InstaLing, powstała w 2013 r. udostępniając szkołom platformę wspomagającą uczenie się słówek języka angielskiego. Na dzień dzisiejszy korzysta z niej 6 tys. nauczycieli i 200 tys. uczniów dziennie. Wersja bazowa jest dostępna za darmo, a spółka jest w stanie na siebie zarobić dzięki zaawansowanej, płatnej.
Druga, InstaKod, działa od 2019 r. będąc portalem do kompleksowej nauki informatyki. Kluczem do sukcesu okazało się opracowanie zbioru zadań służącego do nauczania rozwiązywania problemów, Samego programowania uczy się w oparciu o bardzo uproszczony assembler. Z platformy korzysta coraz większa liczba nauczycieli, a wspiera ich autorski podręcznik, który został już zaakceptowany przez MEN.
Żeby zainteresować tematem szersze grono uczniów, od trzech lat firma organizuje matematyczno-informatyczny konkurs InstaLogik dla uczniów szkół podstawowych z klas IV-VIII. Konkurs cieszy się coraz większym powodzeniem. Podczas, gdy w I edycji wzięło w nim udział 800 dzieci, to w drugiej – 3 400+, w trzeciej – 6 400, a w czwartej ponad 12 tys., a to dobrze rokuje na przyszłość. Firma oferuje też odpłatne zajęcia dla zaawansowanych InstaKółko, które kosztują tylko 200 zł miesięcznie i obecnie korzysta z nich ok. 200 klientów.
Uroczysta kolacja z okazji 80. rocznicy urodzin prof. Jana Madeya, która miała miejsce 14 czerwca 2022 r. Wzięło w niej udział 5 z 6 mistrzów świata ICPC z UW z lat 2003 i 2007. Od lewej: Wojciech Gryciuk (autor biografii o prof. Madeyu), Rafał Sikorski (prezes Fundacji Rozwoju Informatyki), prof. Krzysztof Diks, prof. Jan Madey i jego żona, Dorota, oraz mistrzowie: Krzysztof Onak, Marek Cygan, Tomasz Czajka, Marcin Pilipczuk i Andrzej Gąsienica-Samek (brakuje Filipa Wolskiego). Na torcie widnieje napis „Dla mistrza mistrzów”.